piątek, 13 września 2013

Sleek Vintage Romance- pierwsze wrażenia

Ten post powinnam zacząć od pewnego wyznania...
Nazywam się Kasia i jestem..."sleekoholiczką" ;) Tak, tak to prawda jestem nieco uzależniona od paletek Sleek. Od razu uspakajam, że nie posiadam wszystkich, ale trzeba przyznać, że sporo ich mam. Paletki te mają myślę tyle samo zwolenniczek co i przeciwniczek, ja jednak zaliczam się do tych pierwszych. Lubię ich solidne, estetyczne opakowania no i przede wszystkim zawartość za niewielkie pieniądze:)



Gdy tylko zobaczyłam zapowiedź jesiennej kolekcji Vintage Romance od razu wiedziałam, że cienie staną się moją własnością. Czasami waham się nad zakupem, analizuje czy aby dane zestawienie kolorystyczne jest mi na pewno potrzebne i przydatne, ale w tym przypadku nie miałam wątpliwości. Dlatego też jestem już w posiadaniu paletki i podzielę się moimi pierwszymi wrażeniami.

W paletce znajdziemy cztery rodzaje cieni: perłowe, metaliczne, brokatowe i matowe ( a raczej matowy bo tylko jeden).



Zaczynając od górnego lewego rogu:
Pretty in Paris (metaliczny)- ładny, srebrny cień
Meet in Madrid (metaliczny)- delikatny, jasnozłoty
Court in Cannes (metaliczny)- ciepły odcień złotego
Lust in LA (metaliczny)-piękny kolor w odcieniu starego złota
Romance in Rome ( perłowy)- niebiesko-szary
Propose in Prague (matowy)- bardzo ciepły, średni brąz
A vow in Venice (perłowy)- śliwkowy
Merry in Monte Carlo (metaliczny)- również śliwka ale w nieco różowym odcieniu
Honeymoon in Hollywood (brokatowy)- mocna oberżyna z zatopionymi drobinkami brokatu
Bliss in Barcelona (metaliczny)- fiolet
Forever in Florence ( brokatowy)-  bardzo ciemny fiolet, lekko przełamany brązem, z drobinkami
Love in London (brokatowy) - czerń z brokatem



Jak widać przeważają cienie metaliczne, potem perłowe i brokatowe a mat mamy do dyspozycji tylko jeden. Można zatem spokojnie stwierdzić, że nie jest to paletka dla tych z Was, które nie lubią błysku na oku.
Jeśli chodzi o pigmentacje od razu możemy dostrzec najsłabszy element całej paletki-  kolor Romance in Rome. Jest on bardzo słabo napigmentowany, aż nie pasuje do całości. Ale dla równowagi intensywnością koloru zaskakuje Honeymoon in Hollywood, bardzo mocny i wyrazisty. Ogólnie cienie perłowe są nieco mniej intensywne. Pozostałe cienie są utrzymane mniej więcej na podobnym poziomie. Na zdjęciach paletki
i swatchach możecie same ocenić jak wypadają barwy ( a wyszły bardzo wiarygodnie, aparat nie przekłamał  kolorów)
Po pierwszym użyciu mogę na razie stwierdzić, że niektóre kolory bardzo się osypują, już przy samym nabieraniu na pędzelek (chociażby A Vow in Venice)

Recenzja ta opisuje moje pierwsze odczucia dotyczące kasetki Vintage Romance. Kolory są piękne, jesienne. Teraz trochę jej poużywam i dam potem znać jak spisuje się "w akcji" ;) Postaram się też przygotować jakiś makijaż z jej użyciem.

Jeśli stoicie przed dylematem czy kupić tą paletkę czy też nie, to mam nadzieję, że moja recenzja trochę ułatwi Wam decyzję:)

pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz