poniedziałek, 9 września 2013

Dziewczyny lubią brąz- czyli jaki bronzer wybrać

Lato powoli dobiega końca. Nasze ciała i twarze są zapewne w mniejszym lub większym stopniu muśnięte słońcem. My kobietki mamy ten plus, że dzięki magicznej mocy makijażu, wakacyjny efekt na twarzy możemy utrzymać nawet i cały rok ;) Z pomocą przychodzą nam rozmaite bronzery i to o nich dzisiaj.



Oczywiście dzięki temu cudownemu kosmetykowi możemy nie tylko uzyskać efekt opalenia twarzy, ale także wykonturować twarz, optycznie wyszczuplić. Zatem jest to produkt dość wszechstronny i pożądany
w damskiej kosmetyczce. Ale to zapewne wiecie, więc przejdźmy do rzeczy.



Podstawową kwestią jest po jaki produkt sięgnąć w gąszczu dostępnych bronzerów. Ja przedstawię Wam kilka, z różnych przedziałów cenowych tak by być może pomóc w decyzji:)

W7, HONOLULU 



Kosmetyk myślę dość znany i nawet nie wiem czy jest potrzeba przedstawiać. Ale mimo wszystko to zrobię, również by porównać później z kolejnymi produktami.
Honolulu z zamysłu zapewne miało być odpowiednikiem kultowego Hoola Benefitu. Pierwowzoru nigdy nie posiadałam, więc nie mam możliwości porównania. Natomiast omawiany bronzer jest produktem bardzo przyzwoitym za jeszcze bardziej rozsądne pieniądze. Za cenę ok. 15 zł dostajemy w ładnym pudełku
 z praktycznym i użytecznym pędzelkiem ( broń Boże nie wyrzucać- to nie jest typowy bubel dodawany
 do produktów, ten jest naprawdę użyteczny), porządny bronzer. Kolor jest ładny, dość ciepły ale nie jest ceglany przez co naturalnie wygląda na twarzy. Pomimo, iż jest dość intensywny i mogłoby się wydawać ciemny, odpowiednio roztarty będzie wyglądał dobrze na większości karnacji. Owszem niewprawna ręka może zrobić sobie nim krzywdę, ale... przecież trening czyni mistrza. Wystarczy poćwiczyć aplikację,
a efekty na pewno będą zadowalające. Honolulu nadaje się do "opalania" twarzy, ale równie dobrze można go użyć do konturowania. Jeśli chodzi o wykończenie to jest ono satynowe i ładnie prezentuje się na buzi. Jak widać w moim kartoniku pojawiło się już dno ;) zatem to świadczy o tym jak lubię ten produkt.




SLEEK, FACE FORM (kolor Light 373)



Face Form Sleeka to zestaw trzech produktów w jednej kasetce: bronzera, rozświetlacza i różu. Ja ze względu na tematykę skupię się dziś wyłącznie na bronzerze.
Cena całej paletki to ok. 47 zł czyli ogólnie więcej niż za Honolulu, ale musimy pamiętać, że otrzymujemy trzy produkty, wiec w przeliczeniu na sam bronzer koszt jest niemalże taki sam jak poprzednika. Osobiście bardzo lubię ten bronzer. Jego kolor jest nieco jaśniejszy niż w Honolulu i zdecydowanie bardziej chłodny, neutralny. Ma typowo matowe wykończenie. Pigmentacja jak to w przypadku Sleek jest bardzo dobra, nie mniej jednak uważam, że ciężko tym produktem zrobić sobie krzywdę. Bardzo ładnie się rozciera, nadaje się również do jaśniejszych karnacji. Zdecydowanie godny polecenia jeśli chcemy go użyć do konturowania ponieważ jego neutralny, nieco "brudny" odcień, nadaje się do tego świetnie. Raczej nie polecałabym do nadania twarzy efektu opalenia właśnie ze względu na kolor. Podsumowując to godny polecenia bronzer w przystępnej cenie.


CHANEL, SOLEIL TAN DE CHANEL



Kolejnym produktem, będzie kultowa już baza brązująca od Chanel. Nie oszukujmy się, cena jest kilkakrotnie wyższa od poprzedników. W związku z tym jest to produkt, którego zakup musi być przemyślany i zdaję sobie sprawę, iż nie każdy chce i może wydać ok. 150 zł ( za tyle w przeliczeniu mi udało się zakupić na lotnisku) na bronzer. Osobiście jestem zwolenniczką produktów dobrych ale w przystępnych cenach ( a takich nie mało na rynku), jednak bronzer Chanel był tym produktem z wyższej półki, na który od czasu miałam chętkę i odkładałam środki. Czy się zawiodłam? Nie :)
Produkt różni się od poprzedników przede wszystkim konsystencją, gdyż ta jest kremowa. Dzięki temu uzyskujemy piękny efekt stopienia się bronzera ze skórą co daje bardzo naturalny efekt. Kolor jest ciepły, ale dużo jaśniejszy niż Honolulu i w zdecydowanie innym odcieniu, powiedziałabym, że takim beżowo- złotym, karmelowym. Moim zdaniem jest uniwersalny i będzie pasował większości. Intensywności możemy stopniować. Aplikacja jest przyjemna, łatwa. Bronzer nie zostawia plam, ładnie się rozciera. Nadaje się zarówno do konturowania jak i nadania opalenizny, choć uważam ze nieco lepiej do tego drugiego. Jego zaletą jest, że twarz wygląda świeżo, zdrowo i bardzo naturalnie.


Który z tych trzech bronzerów wybrać? Ja szczerze lubię każdy z nich, tym bardziej, że nieco różnią się od siebie funkcjonalnością i kolorystyką. Cieszę się, że są w mojej toaletce. Leczy gdybym była zmuszona wskazać tylko jeden...hmmm, myślę, że wybrałabym Sleek. Dlaczego? Jest przystępny cenowo i funkcjonalny. Dla mnie dodatkowym plusem, że występuje w trio z rozświetlaczem ( notabene też świetnym, ale o tym innym razem) i różem.
Poniżej dla porównania swatche na skórze. Oceńcie same:)




A tak w ramach bonusu jeszcze jeden kosmetyk :)
Wprawdzie nie jest to typowy bronzer (choć tak nazywa go producent), bo bardziej rozświetlacz, ale cudownie prezentuje się na opalonej buzi wiec jako kosmetyk " po lecie" sprawdzi się idealnie. Mowa
o W7 Africa. 



To produkt niedrogi, ok. 15 zł więc dostępny dla każdej z Nas. Ładne pudełko i zawartość plus oczywiście pędzelek. Tak jak wspominałam kosmetyk ten nadaje się jako rozświetlacz ponieważ ma satynowo-perłowe wykończenie i nałożony na kości policzkowe nadaje buzi ładny, promienny, zdrowy wygląd. Dla tych, które nie lubią błysku na twarzy niestety się nie nada. Ale jeśli nie masz nic przeciwko takiemu efektowi,
a dodatkowo została letnia opalenizna na twarzy to zachęcam, bo po zmiksowaniu trzech kolorków, które są w mozaice otrzymujemy ciekawy efekt:)

A tak prezentują się kolorki na skórze "solo".



A jaki jest Wasz ulubiony bronzer? Zapraszam do zostawienia komentarza:)

Pozdrawiam


2 komentarze:

  1. Osobiście mam awersję do wszelkiego rodzaju bronzerów (różów też!). Nie raz i nie dwa widziałam wymalowane dziewczyny/kobiety, które nie miały zielonego pojęcia ile tego kosmetyku nałożyć i jak to zrobić. W efekcie wyglądały śmiesznie.
    Jednak gdybym miała wybrać, to wolałabym ten droższy i na pewno bardziej wydajny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, że bronzerem nieumiejętnie nałożonym można sobie zrobić sporo krzywdy. Umiar jest wskazany :)Jednak dobrze nałożony produkt potrafi odmienić twarz na plus. Dziękuję za opinię :)

      Usuń